środa, 24 września 2014

Szafowe Demony

Apage Satanas! Precz demonie, zrodzony w ogniach zakładów Krasnogorska! Nakazuję ci odejść i przestać nękać lud analogowy! Odejdź precz! Nie jesteś nam już potrzebny! Wracaj na dno ciocinej szafy, gdzie twoje miejsce! Wypędzam cię słowami mocy: Pentax, Nikon, Canon i Leica!

Dobra, zacząłem od gadania głupot i odprawiania jakichś dziwnych egzorcyzmów, nad bliżej nieokreślonym demonem. Demona zna jednak wielu. Ba! Wielu nim zdjęcia robi. Różne są jego formy i pełne imiona, ale wszystkie zwą się "Zenit".

No tak, Zenit. Sam od niego zaczynałem i również wyszedł z szafy. Nówka sztuka, w pudełku, w futerale z fajnym Heliosem 44m-4. Miałem szczęście. Wszystko w nim działało i działa, nigdy mi nie zerwał filmu, nic się nie zacięło. I oby tak dalej, choć klisza do niego wpadnie już od święta.

Mimo wielkiego sentymentu do tego aparatu, nigdy bym z czystym sumieniem nie polecił go osobie, która chciałaby rozpocząć przygodę z fotografią. Bo wiele jest takich, co rwą filmy, zacinają się i działąją "w kratkę". Mało czasów i dawno nie używane czułości na kole nastaw w GOST'ach.

A przestał on być prawdziwą alternatywą cenową dla zachodnich konstrukcji. Minęły czasy, kiedy Zenity były drogie, Praktici bardzo bardzo drogie, a Nikony poza zasięgiem, a mistyczna Leica warta więcej niż cały majątek rodziny do trzech pokoleń wstecz.

Najlepszy Zenit to darmowy Zenit, jednak niektórzy je kupują, ale za niewiele większe pieniądze (a czasem mniejsze!) możemy kupić już o wiele fajniejszą Prakticę, odrobinę większe Pentaxa, Ricoha tudzież Cosinę, a za cenę nowego, cyfrowego kompakta, możemy się rozejrzeć za analogowym Nikonem, czy Canonem. Cieszące jest też to, że za cenę nowej, podstawowej lustrzanki cyfrowej, możemy już nabyć drogą kupna... dalmierz z wymienną optyką (tylko już obiektywy to inna sprawa).

Czy zatem Zenit to śmieć i nie da się nim robić zdjęć? Nie! Na swoje czasy i warunki był bardzo dobrym aparatem, a na zachodzie stanowił swego rodzaju konkurencję cenową dla amatorów z mniejszym budżetem. Ponadto mocowanie m42 daje dostęp do wielu fajnych obiektywów, w niskich cenach. Da się nim robić ładne zdjęcia, jak każdym sprawnym aparatem!

Chodzi o co innego. Mianowicie, on łatwo zniechęca. Znałem ludzi, którzy na początek swojej analogowej przygody brali w łapki swoje Zenka. Na początku fajnie ładnie, że taki analogowy, mechaniczny i szał ciał! Przychodziło do odbioru odbitek i już uśmiech schodził, ale wszak początki zawsze są trudne. No ale potem jak dochodził problem wagi, braku ergonomii i braku wiedzy teoretycznej fotografującego to się robiło naprawdę niefajnie. Dziś paru ludzi zafascynowanych jeszcze nie tak dawno tym wytworem radzieckiej techniki jeśli robi zdjęcia to smartfonem, a stare aparaty kojarzą im się z brakiem no... wszystkiego dobrego. A może wystarczyłoby już chociaż tę nieszczęsną Prakticę? Może.

Bo to niestety tak jest. Tak było z moją osobą. Najpierw był Zenit i było git. Potem Practika - no, to już poważny sprzęt! Jak wsiadłem w Ricoha bagnetowego i poczułem jak to chodzi, to jedyne co powiedziałem to "przez tyle czasu byłem głupi". W tamtej chwili poprzysiągłem sobie, że nie wezmę do ręki Leici, póki nie będę w stanie jej kupić, by poczuwszy działanie jej mechanizmów nie przejść załamania nerwowego, ewentualnie nie pobiec sprzedać nerki na czarnym rynku.

Ale coś na koniec powiem. Polecę Zenita. Komuś kto już analogiem zdjęcia robi jakiś czas. Bo się nie zniechęci do analogów jako takich, a może pewna toporność i siermiężność radzieckiej fototechniki mu przypadnie do gustu. W końcu są ludzie, którzy kochają Fiata 126p, czyż nie ;)?

Rych