czwartek, 29 stycznia 2015

Wielcy według Rycha

Jest wielu wielkich fotografów, tak jak było wielkich malarzy (choć o nich o wiele więcej się mówi). Mimo, że wielu z nich już nie żyje, to wciąż są inspiracją i swego rodzaju mentorami dla kolejnych pokoleń fotografów.

Nie twierdzę, że Ci, o których powiem są największymi. Są jednak ważnymi dla mnie twórcami i wciąż uczę się od nich. Wciąż pokazują, jak długa droga przede mną - i w fotografii i w życiu.

Garry Winogrand

Garry Winogrand był amerykańskim fotografem, jednym z przedstawicielu nurtu fotografii ulicznej. Fotografował życie na ulicach  Nowego Jorku, ale nie ograniczał się tylko do swojego rodzinnego miasta. Uznany został za jednego z najwybitniejszych fotografów swojej epoki.

http://c300221.r21.cf1.rackcdn.com/garry-winogrand1928-1984-1352050568_org.jpeg
http://c300221.r21.cf1.rackcdn.com/garry-winogrand1928-1984-1352050568_org.jpeg
Sam Winogrand nie lubił określenia fotografów uliczny i sam siebie zwał fotografem. Prowadził również warsztaty w czasie których uczył sztuki fotografowania zwykłego życia i przedstawiania go w niecodzienny sposób.

Muszę przyznać, że Winogrand jest najlepszym przykładem fotografa, który był w centrum wydarzeń. Większość swoich prac wykonywał obiektywami o ogniskowych 28mm i 35mm, co zmuszało go do pochodzenia naprawdę blisko, do obcowania ze swoim "tematem".

http://erickimphotography.com/blog/wp-content/uploads/2012/08/garry-winogrand-monkeys.png
Jedna z najbardziej znanych fotografii Garry'ego Winogranda http://erickimphotography.com/blog/wp-content/uploads/2012/08/garry-winogrand-monkeys.png

Winogrand zapytany kiedyś, czy nie szkoda mu kadrów, które omijają go, gdy zmienia film (miał ich ogromny przerób). Odparł jedynie "Gdy zmieniam film to nie ma kadrów". To bardzo istotna rzecz. W fotografii ulicznej bardzo dużo zależy od szczęścia, od ludzi, często trzeba robić klatkę za klatką, by któraś z nich wyszła perfekcyjnie (nie kontrolujemy wszak gestów innych osób). Winogrand przypomniał o tym, że mimo wszystko to fotograf jest odpowiedzialny za nadanie fotografii ram. Bez jego działania nie powstanie zdjęcie.

Kolejną istotną rzeczą, której się od niego nauczyłem jest samokrytyka. Dla większości ludzi zdjęcia mają charakter osobisty i nie przywiązują się oni do ich technicznego czy artystycznego efektu. Lekko poruszone zdjęcie pierwszych kroków dziecka będzie bardziej dla nich wyjątkowe, niż fotografia, która zdobyła nagrodę Pulitzera. Podobnie jak zdjęcia wykonane w czasie pierwszej podróży za granicę.

Winogrand miejscami specjalnie czekał rok albo dwa zanim wywołał film, by przestać kojarzyć te fotografie z tym, co go spotkało danego dnia. Pozwalało mu to bardziej krytycznie spojrzeć na ujęcia i wybrać naprawdę te najlepsze, które broniły się same. Nie po opowiedzeniu, jak dobry był burger, którego jadł tamtego dnia.

Zostawił po sobie setki tysięcy fotografii. Tysiące klisz przez niego naświetlonych wciąż czeka na wywołanie.

Robert Capa

Uznany za najwybitniejszego fotografa wojennego wszechczasów. Współtwórca agencji Magnum. Zginął wchodząc na minę w czasie I Wojny Indochińskiej. Sfotografował lądowanie w Normandii, Wojnę w Hiszpanii i inne konflikty.

http://whyart.pl/wp-content/uploads/2014/03/Robert-Capa-4.jpg
http://whyart.pl/wp-content/uploads/2014/03/Robert-Capa-4.jpg
Patrząc na jego fotografie człowiek odnosi wrażenie, że nie bał się śmierci. Ilu z Nas byłoby na tyle odważnych by odwrócić się plecami do gniazd karabinów maszynowych, siejących spustoszenie pośród desantujących żołnierzy? Ilu maszerowałoby ramię w ramię z żołnierzami, wiedząc, że za chwilę może wejść na minę? Ilu miałoby w sobie tyle determinacji by chwilę przed śmiercią wciąż robić zdjęcia, dopóki starczy sił do naciśnięcia spustu migawki? Niewielu.

A on taki był. Musiał. Sam z siebie. Był fotografem wojennym. Można wyciągnąć wilka z lasu, ale lasu z wilka nie wyciągniesz. Walczył również o większe prawa do zdjęć wykonanych przez fotografów prasowych. Dzięki niemu między innymi Copywrith jest rzeczą świętą.

Jego fotografie porażają. Człowiek widzi na nich nie tylko scenę, ale i fotografa, który tam był. Ta myśl paraliżuje. Paraliżuje wyobrażenie świstu kul, krzyków umierających i huków wybuchów. "Jeśli twoje zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, to znaczy, że nie podszedłeś wystarczająco blisko".


http://www.magnumphotos.com/CorexDoc/MAG/Media/Home1/b/9/b/2/PAR115311.jpg
Moment śmierci uchwycony na zdjęciu. http://www.magnumphotos.com/CorexDoc/MAG/Media/Home1/b/9/b/2/PAR115311.jpg
 Robert Capa powiedział kiedyś, że największym marzeniem fotografa wojennego jest bezrobocie. Mimo ponad 60 lat od dnia jego śmierci nie zanosi się na to, by zabrakło dla nich pracy.

Helmut Newton

Najbardziej znany fotograf aktów. Fotografował dla Vogue'a, Playboy'a i innych wielkich czasopism. Znanym z niemalże "tresowania" modelek i wykonania wielu fotografii, które stały się ikonami.

Kobiety na jego zdjęciach nie były słabe. Były groźne. Gotowe rozszarpać Ci gardło, a potem zaśmiać się widząc jak konasz. Nawet na zdjęciu kobiety z siodłem na plecach widać kto rządzi w tej sypialni.

http://kulturawplot.pl/wp-content/uploads/2014/10/19.HELMUT-NEWTON-.jpg
http://kulturawplot.pl/wp-content/uploads/2014/10/19.HELMUT-NEWTON-.jpg

 Powyższe zdjęcie przedstawia samego Newtona i jego żonę (siedzącą na krześle). To chyba fotografia, która zrobiła na mnie największe wrażenie. Chodzi o żonę - nie wkurza się, nie robi awantury. Jej wzrok mówi raczej "Suuuuper. Znowu goła baba. Serial mnie ominie". Dla fotografa aktu modelka nie różni się bardzo od widoku gór, dla fotografa krajobrazu. Trzeba umieć odróżnić życie zawodowe od prywatnego. Po tym poznaje się profesjonalistę - chyba, że jesteś Arakim - wtedy sypianie z modelkami jest wręcz wymagane! Do tego jednak warto być Japończykiem (z całym szacunkiem dla mieszkańców tego wspaniałego kraju!).

Kiedyś powiedziałem, że najbardziej lubię akt i fotoreporterkę wojenną (w rozmowie z pewnym byłym zawodowym fotografem, który stwierdził "Patryk, to się dogadamy", gdyż sam zajmował się tymi gatunkami). Koleżanki, którym robiłem kiedyś sesję sprezentowały mi album. Z dedykacją "Obyś nie musiał się brać za fotografię wojenną". Może nie będzie takiej potrzeby.

Bang Bang Club

Bang Bang Club tworzyło czterech fotografów: Greg Marinovich, Kevin Carter Joao Silva oraz Ken Oosterbroek. Greg i Joao wciąż żyją (parę lat temu Silva wszedł na minę w Afganistanie i stracił obie nogi - chwilę po wybuchu wciąż robił zdjęcia. Oosterbroek zginął od kuli w czasie strzelaniny parę miesięcy przed wyborami w RPA, zaś Carter wkrótce po jego śmierci popełnił samobójstwo

Najbardziej znani są z fotografowania upadku apartheidu w RPA, który uwieczniło wybranie Nelsona Mandeli na prezydenta. O każdym z nich można mówić oddzielnie dużo i długo. Kogo bardziej interesuje temat tej czwórki polecam książkę "Bractwo Bang Bang - migawki z ukrytej wojny" (świetna książka opisująca nie tylko ich pracę, ale również przybliżająca obraz społeczeństwa RPA przed wyborem Mandeli na prezydenta. Autorami są Marinovich i Silva. Nakręcono też film na jej podstawie). Każdy z nich był lub jest utytułowanym fotografem, zdobywcą wielu prestiżowych nagród. Każdy pozostawił po sobie przynajmniej jedno zdjęcie, które zatrzęsło światem.

Najbardziej znanym przykładem jest wykonane przez Cartera zdjęcia dziewczynki i sępa z Sudanu. Wybrał się tam z Silvą mając nadzieję na poprawę swojej sytuacji materialnej. Carter był uzależniony od narkotyków i miał problemy z dziewczyną, z którą miał córkę. Chciał za wszelką cenę naprawić wszystko.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/b/b8/Kevin-Carter-Child-Vulture-Sudan.jpg
Za to zdjęcie Kevin Carter zdobył nagrodę Pulitzera. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/b/b8/Kevin-Carter-Child-Vulture-Sudan.jpg
Powyższe zdjęcie wywołało prawdziwą burzę. Świat otworzył oczy na klęskę głodu w Sudanie. Było również impulsem do wznowienia dyskusji o roli fotoreporterów. Czy mają być obojętni na ból i cierpienie?

Coś Wam powiem od siebie. Wkurza mnie, kiedy ktoś wymądrza się na temat, o którym nie ma prawa pisnąć choćby słowa. Nie zrozumcie mnie źle. Denerwuje mnie po prostu, kiedy ktoś mówi co zrobić w takiej, a takiej sytuacji, choć nigdy w niej nie był. A Cartera zaszczuli. Banda pismaków, którzy nosa nie wyściubili zza swojej redakcji wymądrzała się co powinien zrobić Carter. Ładnie ubrane panie z wieczornego programu słały gromy na fotografa. Słowa ode mnie: Przez parę lat niech Wasz dzień składa się praktycznie tylko z widoku ludzi ginących od maczet, płonących naszyjników z opon, kamieni itp. Niech Was wywalą z pracy za narkotyki (nie popieram ćpania w żaden sposób), nie miejcie kasy, Wasz partner, z którym macie dziecko, które jest Waszym oczkiem w głowie nie chce Was znać, a Wy zapożyczacie się u kumpli na wyjazd i robicie zdjęcie, które może odmienić Wasz los. Teraz się przejmujcie, tak, jak nakazywali Carterowi pseudodziennikarze. Dalej tacy wspaniali?

Dobra, coś weselszego. Silva generalnie też się irytował jak ja. A ponadto jeździł w wyścigach samochodowych!

Ich przykład pokazuje jedną rzecz na pewno. Ludzie "normalni" ich nie rozumieli. Nie rozumieli ich "przyzwyczajenia". Nie rozumieli ich obojętności na kolejne trupy, kolejne kałuże krwi. Człowiek jednak do wszystkie się może przyzwyczaić - nawet do widoku śmierci.

Henri Cartier Bresson

Kolejny na liście przedstawiciel nurtu fotografii ulicznej. Właściwie jej ojciec. Współtwórcza agencji Magnum. Podobnie jak Winogrand, Capa, i Carter używał aparatów markii Leica. Twórca pojęcia "decydujący moment". W przeciwieństwie do Winogranda, wolał trzymać się na dystans. Nie wchodził w scenę. Chciał pozostać ukryty. Malowal swoje aparaty na czarno by były mniej widoczne. Używał obiektywu 50mm, twierdząc, że pozwala bardziej wybiórczo kadrować niż używając obiektywu 35mm i trzymać się na większy dystans.

http://totallyhistory.com/wp-content/uploads/2013/06/Henri-Cartier-Bresson.jpg
http://totallyhistory.com/wp-content/uploads/2013/06/Henri-Cartier-Bresson.jpg
Wciąż niedościgniony. Wciąż wzór. Wciąż największa inspiracja dla wielu fotografów ulicznych.

http://momart.org.pl/wp-content/uploads/2014/11/henri-cartier-bresson2.jpg
To jest podręcznikowy przykłąd "decydującego momentu". http://momart.org.pl/wp-content/uploads/2014/11/henri-cartier-bresson2.jpg

Nobuyoshi Araki

Uwielbiam Japonię. Uwielbiam ten język, kulturę oraz fakt, że w Tokio jest mnóstwo sklepów, które specjalizują się w używanym sprzęcie analogowym. Arakiego też uwielbiam. Wielki fotograf, który obecnie zmaga się z rakiem prostaty. Najbardziej znany z przedstawiania na zdjęciach skrępowanych modelek (Kinbaku - japońska sztuka krępowania, dawniej więźniów, obecnie w celach seksualnych).

https://absurdandobscure.files.wordpress.com/2008/02/araki.jpg
https://absurdandobscure.files.wordpress.com/2008/02/araki.jpg
W swoich fotografiach prócz z ludzką seksualnością mierzy się z tematem śmierci (fotografie kwiatów z zaschniętymi jaszczurkami). Śmierć żony była dla niego niezwykle traumatycznym przeżyciem i praktycznie porzucił fotografię. W przejściu tego trudnego okresu pomógł mu... kot jego byłej żony, który przeżył ją o ładnych parę lat. Araki nie boi się eksperymentować - płynnie przechodzi z Leici do Polaroidów, a z nich do upiększania swoich odbitek pociągnięciami pędzla (na przełomie listopada i grudnia 2014 można było podziwiać jego prace w Leica Gallery w Warszawie). Mówi, że spał ze wszystkimi swoimi modelkami (fotografował m.in. Lady Gagę - hmmmmmmm dobry dziadek).

http://strangelove.com.au/wp-content/uploads/2013/02/araki.png
Kinbaku w pracy Arakiego. http://strangelove.com.au/wp-content/uploads/2013/02/araki.png
Jego kobiety są inne niż u Newtona. Nie są zazwyczaj ufryzowanymi modelkami, których każdy szczegół jest dopracowany w najmniejszym stopniu. Często to po prostu "codzienne" kobiety z których zdjęto ubranie. Między innymi to czyni jego prace wyjątkowymi. Przyznaję, ich estetyka nie każdemu się spodoba. Niektórym wydadzą się one obrzydliwe. Jednak Araki dobitnie pokazuje jedną rzecz: Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce.

Oczywiście nie powiedziałem o nich wszystkiego. O niektórych z nich powiedziałem naprawdę mało, niemal napomknąłem. Warto moim skromnym zdaniem choć odrobinę znać powyższe osobistości. Zachęcam do poszukania, do poczytania. Śledźcie co się dzieje w galeriach. Może fotografie jednego z nich zawitają do nich niedługo? Oglądajcie ich prace (najlepiej w albumach!). To wiele daje. Prócz samodzielnego robienia zdjęć, podziwianie prac wielkich jest równie istotnym elementem fotograficznej edukacji.

Rych
 





czwartek, 22 stycznia 2015

Małe cele - wielkie kroki

Ok, znowu przerwa okazała się być dłuższa niż powinna. Bart zaginął mi gdzieś w akcji i nie pali się do pisania, zaś ja od stukotu klawiatury mam popękane bębenki. Na szczęście moje nemezis - szumnie zwane pracą inżynierską zaczyna dogorywać, a ja wyszedłem z odmętów laboratorium.


Po drodze pożegnaliśmy stary 2014 rok, a powitaliśmy nowy - 2015. Jak wiadomo ze zmianą kalendarza pojawiają się noworoczne postanowienia, które zazwyczaj po tygodniu przenoszone są na rok następny.

By nie pozostać w tyle również skrupulatnie przygotowałem sobie parę postanowień, a nawet drobnych planów, które w tym roku chciałbym zrealizować, a wszystkie po to, aby 31 grudnia b.r móc z czystym sumieniem powiedzieć sobie, że rozwinąłem się fotograficznie.

Słowem ogólnym

Zanim przystąpię do wymieniania co sam postanowiłem zrobić, powiem jak zabrałem się do określenia co chcę zrobić. Generalnie zasady te stosuję nie tylko w fotograficznej części swojego życia i w moim przypadku one naprawdę działają.
1. Rachunek sumienia

Innymi słowy trzeba określić co wymaga poprawy. Stwierdzenia typu "wszystko" lub "robię za słabe zdjęcia" do niczego nie prowadzą. O wiele lepiej sprawdza się metoda małych i konkretnych celów, niż wielkich i ogólnych. Dopiero stwierdzenie typu "mam problem z ekspozycją w słabym świetle" stanowi punkt wyjścia i pozwala nam opracowanie rozwiązania tego problemu.

2. Konkretny plan

No właśnie. Wiemy już co chcemy poprawić, a teraz musimy określić jak to zrobić. Generalnie określenie konkretnego planu działania będzie uzależnione od poprawianego aspektu. Pozostając przy przykładzie ekspozycji w słabym świetle wypadałoby trochę więcej uwagi poświęcić teorii i być bardziej świadomym wpływu ilości światła na parametry ekspozycji, ale już chęć poprawienia wyników pary film + wywoływacz wymagać będzie innego zabiegu. Najważniejsze to jednak wiedzieć kiedy będziemy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy cel! Innymi słowy trzeba określić sobie rezultat końcowy do jakiego dążymy .

3. Sumienność

Bez tego ani rusz! Tylko konsekwentne dążenie do celu pozwoli na realizację planu!

O sobie samym

Dobra, obiecałem, że powiedzielę się z Wami swoimi postanowieniami. Wszystkie one wpisują się w zasadę małości i konkretności .

1. Poprawić zdolności "czytania światła": generalnie robienie zdjęć bez światłomierza jest w dzisiejszych czasach uznawane za sztukę z pogranicza czarnej magii. W swojej podstawie jest dość proste i już wielokrotnie korzystałem z zasady słonecznej 16. Chciałbym jednak lepiej określać parametry ekspozycji w kontrastowych scenach i w cieniach. Pozwoli mi to na szybsze wykonywanie zdjęć aparatami manualnymi i pozwoli na lepsze wykorzystanie aparatów bez wewnętrznego pomiaru światła (w tym jednego, na którym szczególnie mi zależy). Tutaj jest jedna droga: wybrać parę film + wywoływacz, poznać na pamięć teorię, zastosować w praktyce - zapisując parametry dla każdej klatki w notatniku (można dodać opis sytuacji świetlnej), a po wywołaniu i skanowaniu ocenić, o ile się prześwietliło lub nie. Kiedy uznam, że się cel osiągnęło - kiedy  na kliszy otrzymam 36 poprawnie naświetlonych klatek, gdzie przy żadnej nie użyłem światłomierza.

2. Mieć aparat zawsze przy sobie: zawsze miałem z tym problem. Nie zawsze mam możliwość spakowania wszystkiego co mi potrzebne do torby, a nie uśmiecha mi się noszenie dwóch. Jeszcze bardziej nie uśmiecha mi się wrzucenie cennego sprzętu do zwykłej torby bez protektorów. Dlatego postanowiłem zainwestować w mały kliszowy kompakt, który nie będzie drogi i nawet w niewielkim futerale nie będzie zajmował dużo miejsca w torbie. Jakiś czas temu kupiłem sobie Olympusa XA2 i bez niego nie ruszam się z domu!

3. Przestać się chować przed ludźmi: miałem z tym problem, bo generalnie zawsze jak wychodziłem na street'a to nawiedzały mnie myśli typu gonić mnie będą, zabiją, pobiją i zgwałcą bo zdjęcia robię. Koniec końców inwestowałem w krótkie teleobiektywy i strzelałem zza winkla jak rasowy paparazzi. Cała zabawa i przyjemność fotografii ulicznej płynąca z bycia w centrum wydarzeń mnie omijała. Dlatego zrezygnowałem z zabierania obiektywów dłuższych niż 50mm i przyjąłem postawę "uśmiechniętej, niegroźnej ciapy" (dzięki temu ludzie nie uważają bym był zdolnym sam zawiązać sobie buty, a co dopiero zrobić zdjęcie im zagrażające). W tym roku postanowiłem korzystać praktycznie tylko z ogniskowej 35mm, co zmusi mnie do podchodzenia jeszcze bliżej. Kiedy osiągnę cel? Kiedy robienie zdjęć obcemu człowiekowi (bez jego wcześniejszej zgody) z odległości 2 metrów będzie dla mnie równie naturalne, co wiązanie sznurówek.

4. Zwiększenie szybkości: w osiągnięciu tego celu pomoże mi uniezależnienie się od światłomierza i polepszenie zdolności "ostrzenia strefowego". Dzięki temu będę mogł ułamek sekundy po podniesieniu aparatu do oka wykonać poprawne technicznie zdjęcie, a więc ostre i dobrze naświetlone, a patrzenie przez wizjer poświęcę tylko na kadrowanie. Cel osiągnę, gdy korzystając z aparatu manualnego nie będę znacząco wolniejszy od autokompakta.

I to by było tyle jeśli chodzi o moje postanowienia noworoczne. Oczywiście wszystko po to by robić lepsze zdjęcia, a mam nadzieję, że przez osiągnięcie tych małych celów poczynię wielkie kroki. Bo to tak jest. O wiele lepiej jest założyć sobie konkretny cel, który pomoże nam w zrealizowaniu wielkiego ogólnego planu. Znacznie łatwiej dotrzymać postanowienia, kiedy po prostu powiemy sobie "chcę schudnąć 5 kilo", niż gdy stwierdzimy "zacznę chodzić na siłownię i będę bardziej fit". Koniec końców będziesz chodzić na siłownię i będziesz bardziej fit, a wszystko po to by schudnąć te 5 kilo.

Rych