Oj, jak patrzę na datę ostatniego napisanego przeze mnie posta to aż mi wstyd. Niestety, wiedziałem, że ten czas raczej będę spędzać na pisaniu pracy i siedzeniu w laboratorium, ale nareszcie udało się znaleźć chwilkę by coś napisać, więc już kończę z usprawiedliwianiem się. Ba! Udało się znaleźć czas by gdzieś pojechać (choć już dawno, bo w długi weekend z 11 listopada). A gdzie? No jak to? Który kraj jest na tyle kreatywny kulinarnie, by jego mieszkańcy wpadli na pomysł, że kaszankę można zrobić z baraniny? Szkocja!
No tak, ten wyjazd był w moich planach i nie tylko moich już od dłuższego czasu. Dokładniej to od jakichś dwóch lat, kiedy to mój dobry przyjaciel zapakował walizkę i poleciał zdobywać wyższe wykształcenie w Glasgow. Niewiele myśląc, razem z paroma jeszcze przyjaciółmi, zakupiłem bilet lotniczy i poleciałem.
Przyznam szczerze, że miałem tym razem ciężki orzech do zgryzienia jeśli chodzi o wybór sprzętu. Po pierwsze, leciałem razem z niefotografującymi kumplami, więc zabieranie "wolnego" aparatu nie wchodziło w grę. Istniała spora szansa, że będzie trzeba robić zdjęcia z lampą po nocy, a ponadto chciałem mieć możliwość zastosowania obiektywu o ogniskowej 35mm. Wybór padł na Prakticę MTL5b, Pentacona MC 50/1.8, Takumara MC 35/3.5 oraz lampę Ricoh XR Speedlite 240. Całośc wrzuciłem do zwykłej torby, odpowiednio zabezpieczyłem i dodałem parasolkę (w końcu to Wielka Brytania).
Mina mi szybko zrzedła gdy pierwszy raz przyłożyłem do oka aparat i odpaliłem światłomierz. Film 400 ISO okazał się być zbyt nieczuły na robienie zdjęć z ręki i musiałem szybko podjąć decyzję co robić. Tym sposobem zdecydowałem się na naświetlenie filmu jako 800 i późniejsze forsowanie go, licząc, że wszystko wyjdzie chociaż dobrze.
Mniejsza o pierwszy wieczór, który spędziliśmy na szukaniu monopolowego i degustowaniu whisky, piw i cydrów. Po nim nastał piękny dzień, który postanowiliśmy spędzić w stolicy Szkocji, czyli Edynburgu. Tam też dostaliśmy się pociągiem. Wpierw wybraliśmy się na zamek, a potem w dół, aż do jakiejś góry, na którą moi kumple musieli koniecznie wejść. Po drodze uwagę moją zwrócił niewielki, ukryty cmentarzyk. Lubię stare cmentarze, a ten okazał się wyjątkowy, gdyż na nim pochowany został Adam Smith - ojciec ekonomii. Odwiedzający rzucają na grób drobne monety, by tym samym zapewnić sobie pomyślność.
Kiedy słońce już zaszło, odwiedziliśmy jeszcze parę innych miejsc. Między innymi knajpę The Elephant House, gdzie J.K. Rowling miała wymyślić Harry'ego Pottera. Do samej knajpy nie weszliśmy, ze względu na tłum ludzi.
Opuszczamy cmentarz, gdzie pochowany jest Adam Smith |
Mimo dużej czułości, musiałem użyć stosunkowo dużego otworu przesłony, co zaowocowało małą głębią ostrości, a Mati bardzo polubił swój portrecik. |
Tak. To szkocki parlament |
Edynburg pokazał nam również, że nie trzeba lecieć na drugi koniec świata, by spotkać się z prawdziwą egzotyką. Gdy weszliśmy do tawerny, przy głównej ulicy, chcąc zjeść w miarę smaczny posiłek i zapić go dobry szkockim piwkiem, było koło 15:50. Kelnerka oznajmiła nam, że musimy się pośpieszyć, bo kuchnię zamykają o 16 i potem nic nie zamówimy. No po prostu pięknie. Dobrze, że nie należymy do ludzi, którzy ślęczą nad kartą dań, niczym generał nad mapą przed decydującą bitwą, i szybko złożyliśmy zamówienie. Jeden z nas postanowił spróbować słynnego szkockiego Haggis. Dostał coś co wyglądało na szarą, rozmemłaną kaszanką, z dodatkiem pure ziemniaczanego i pure z rzepy. Do pełni szkockiej kuchni brakowało tylko fasoli.
Następny dzień jednak miał się okazać prawdziwą przygodą. Koło 8 rano zapakowaliśmy się do wynajętego Vauxhall'a Corsa'y (nie Opla, przypominam!) i wyruszyliśmy na Highlandy.
Jak widać na załączonym obrazku, nasze auto było czerwone |
Pierwszym naszym przystankiem było Loch Lomond, choć dokładniej jego niewielki kawałek. Tam wybraliśmy się na krótki spacer, gdzie miałem okazję cyknąć parę fotek. Tego dnia używałem wyłącznie Takumara, gdyż zauważyłem, iż Pentacon zaczął mi nierówno przymykać przysłonę.
Mati okazał się być bardzo wdzięcznym modelem. |
Nie mogliśmy jednak zbyt wiele czasu spędzić w tym urokliwym miejscu, gdyż chcieliśmy zobaczyć jeszcze parę innych miejsc. Skierowaliśmy się w stronę Fort Williams, a potem mieliśmy jechać dalej na północ. Po drodze zdecydowaliśmy się pojechać na Isle of Skye, ale do mostu łączącego ją z lądem było za daleko. Po szybkiej analizie mapy, zdecydowaliśmy się zaryzykować i pojechać do Mallaig, licząc na złapanie promu.
"Ustawiałbym czworoboki piechoty" - M.P |
Brzeg Atlantyku w okolicach Mallaig. Na horyzoncie Isle of Skye |
Koniec końców musieliśmy jednak obejść się smakiem, gdyż na prom spóźniliśmy się około 10 minut. Widok zachodu słońca nad Atlantykiem nam to jednak wynagrodził w stuprocentach!
A właśnie! Warto coś wspomnieć o jeździe autem. Jak wiadomo w Szkocji obowiązuje ruch lewostronny, dlatego osobówki mają kierownice po prawej stronie. Układ biegów jest taki sam jak w "normalnym wozie". Ja byłem jednym z trzech kierowców, choć najdłużej prowadził Mati - chwała mu za to! Wrażenia? Nic w sumie specjalnego. Wkurza to, że kierunkowskazy są pod tą samą ręką co dźwignia zmiany biegów i trzeba się skupić na odpowiednim ustawieniu auta na drodze, bo przyzwyczajeni do naszego układu mogą mieć tendencję do zjeżdżania na pobocze. Nie polecam! Zwłaszcza, jeśli każde najmniejsze zarysowanie może Was kosztować tysiąc funtów!
Ale to jak się okazało była jedyna opcja. Gdybyśmy zdecydowali się na jazdę pociągiem zobaczylibyśmy tylko Loch Lomond, a jak się miało okazać, najpiękniejsze miejsca wiedzieliśmy, gdy jechaliśmy autem, tudzież zatrzymywaliśmy się na przydrożnych parkingach by chwilę popatrzeć.
Ostatniego dnia zaś wyszliśmy na pożegnalne zakupy w centrum Glasgow, zobaczyliśmy Uniwersytet i wsiedliśmy w samolot, zostawiając za sobą Szkocję. Czy było warto? Jak najbardziej! Niespecjalną pogodę, drobne trudności fotograficzne i zmęczenie wynikające z intensywności wycieczki rekompensowało mi doborowe towarzystwo moich przyjaciół! A czy polecę Wam Szkocję? Całym sercem, ale pamiętajcie o jednym: Szkocja to piękny kraj. Do momentu, aż trzeba coś zjeść, pojechać autem, czy skorzystać z kibla!
Rych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz