poniedziałek, 16 lutego 2015

Fotograficzna autoterapia

Autobus czy inny tramwaj. Słuchawki na uszach. Siedzi na siedzonku, okulary przeciwsłoneczne na twarzy i patrzy gdzieś przez szybę, nie zwracają uwagi na ludzi. Wychodzi. Idąc do celu wymija kolejne osoby patrząc bardziej pod nogi niż przed siebie. Gdy uważa, że jest za dużo ludzi, natychmiast szuka ucieczki. 

Kojarzycie? Z całą pewnością znacie przynajmniej jedną taką osobę. To ja. Właściwie, ja kiedyś.

Bez bicia przyznam, że ciężko mnie było uznać za osobę lubiącą ludzi. Nigdy nie przepadałem za tłumami, szerokim łukiem omijałem imprezy masowe, miejsca gdzie gromadziły się tabuny młodzieży (słynny w czasach liceum Hel). Kiedy powróciłem do fotografii analogowej, właściwie z przypadku zupełnego, zacząłem się interesować fotografią uliczną. Kwiatki, krzaczki i widoczki jako takie mi się znudziły, na portrety modelek szukać mi się nie chciało, a do Afganu jako korespondenta żadna gazeta mnie wysłać nie chciała (do dziś nie wiem czemu).

Trochę o tym gatunku wspominałem. Nie będę jednak wchodził w encyklopedyczne szczegóły. Nie będę też rozckliwiał się, jak to fotografia zmieniła moje życie, jak dzięki niej odniosłem życiowy sukces, stałem się piękny, bogaty i wymyśliłem lekarstwo na rak.

Po prostu coś Wam opowiem.

Jakieś dwa lata temu myślałem, że nie ma lepszego obiektywu do streetu niż 135mm. Nie jest na tyle długi, by trzeba było używać statywu, a pozwala zachować dość duży dystans od fotografowanej sceny.

Wybitnie nie chciałem być blisko. Stałem sobie gdzieś z boku i się rozglądałem. Szukałem, wytężałem wzrok, patrzyłem przez wizjer, niczym snajper przez lunetę szukający celu. A jak jakiś upatrzyłem, to strzelałem. Potem zmieniałem miejsce.

Ale coś było nie tak. Dopiero po przestudiowaniu fotografii Wielkich, zrozumiałem, że nie tędy droga. Okazało się, że używając tele popełniam większą gafę, niż mówiąc "Elo stara!" witając królową Wielkiej Brytanii.

Zdjęcie generalnie średnie. Pomijając fakt, że fotografowanie bezdomnych jest cliche, a sam kadr niby ratuje gest kobiety na drugim planie i napis "alkohole", to po prostu czuć, że zdjęcie jest "odległe".
Inna sprawa, że korzystając z teleobiektywu, miałem z tyłu głowy jakieś poczucie winy - skoro nie chcę być zauważony, trzymam się z boku, to robię coś złego. Jak mnie wykryją, to będzie niemiło. Ja nie lubię jak jest niemiło.

Koniec końców, stwierdziłem, że jednak trzeba się przełamać, bo się z miejsca nie ruszę. Zacząłem więc od obiektywu 50mm.



Już trochę lepiej. Zauważyłem ponadto dwie rzeczy. Po pierwsze, większość ludzi naprawdę nie reaguje na robienie im zdjęć w sposób wrogi. Po prostu, albo nie zwracają na to uwagi, albo odwracają się (dobrze jeśli zrobią to po fakcie - trzeba być szybkim). Po drugie, ludzie potrafią być mili. Trzecią rzecz jeszcze zauważyłem, a to tyczy się personalnie mnie.

Aparat stał się moim paszportem. Moim uściskiem ręki na przywitanie z ludźmi, z którymi bez niego pewnie nie zamieniłbym dwóch słów. Z ludźmi, których bym najpewniej nie zauważył.

Jak z tą dziewczyną z papugą. Stary ja pewnie nawet nie zwróciłby na nią uwagi. Przeszedł by koło niej, albo zacząłby rzucać joby na prawo lewo pod hasłem "kto normalny wychodzi z papugą na gonitwę na Służewcu?!". Obecny ja chwilę po zauważeniu jej podbiegł i się spytał czy może zrobić zdjęcie. Efekt powyżej.

Teraz staram się podchodzić jeszcze bliżej, bo obiektyw 35 mm okazał się być jeszcze wygodniejszy w tej robocie (kiedy indziej opowiem dlaczego, bo wynika to między innymi z jego konstrukcji).

I wiecie co? Teraz mi po prostu jakoś weselej. Dalej wkurza mnie buractwo i prostactwo. Dalej mnie wiele rzeczy w ludziach denerwuje i dalej zachowuję przez większość czasu dystans. Jednak teraz zamiast się irytować dziwnymi ludźmi, to robię im zdjęcia, zamienię dwa słowa i idę dalej. I zdjęciom to wyszło na dobre.


Dlatego wszystkim, którzy się boją i chodzą z wielkim tele, czy zoomami, jedną rzecz poradzę. Zwykła, dobra stałka. Krótka. I odrobinę odwagi i przełamania. Zobaczycie, to nic trudnego, a i jakoś tak zwykła podróż autobusem z czasem przestanie być utrapieniem.

Rych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz