W ostatnim poście wspomniałem co nieco o tym, że ludzie generalnie nie reagują na zdjęcia w sposób wrogi. Trzeba jednak pamiętać o tym, że są pewne wyjątki od reguły.
Ostatnio czekając na tramwaj, kręcąc się po pustym przystanku jak lew w klatce, wybitnie się nudziłem. Na szczęście po chwili pojawiło się coś ciekawego, a dokładniej ktoś, bo pani z plecaczkiem rozmawiająca przez telefon.
Przysiadła sobie na ławeczce i dalej prowadziła rozmowę. Dyskretnie wyciągnąłem aparat z torby, ustawiłem czas i przesłonę oraz możliwie najdokładniej ostrość "na oko". Kiedy w końcu ustawiłem się do kadru, ułamek sekundy przed naciśnięciem spustu spojrzała w moją stronę. Pstryknąłem, ale to co się stało chwilę później przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Wspomniana pani podskoczyla jak oparzona, po czym zaczęła krzyczeć "Proszę nie robić mi zdjęcia!". Odsunąłem się, odparłem z uśmiechem "ok", zaś ona powtórzyła to jeszcze trzy razy, po czym odeszła z przystanku i na tramwaj czekała kilkanaście metrów dalej.
Ok, pewnie część z Was myśli "Rych, co się dziwisz, przecież tak nie wolno! Przestraszyłeś biedną kobiecinę!".
Nie wolno powiadacie? No nie do końca.
Warto to sobie wyjaśnić, bo powyższa historia jest dobrym przykładem sytuacji, która zniechęca wiele osób do fotografii ulicznej. Zupełnie niesłusznie.
NIE MA w polskim prawie przepisu zabraniającego fotografować osobę bez z jej zgody w przestrzeni publicznej. Koniec.
Zgoda osoby sfotografowanej jest potrzebna tylko do publikacji zdjęcia i to tylko, jeśli osoba na zdjęciu jest rozpoznawalna i stanowi główny element zdjęcia. Ponadto, za zgodę uznaje się również brak wyraźnej niezgody, choć jak wyjaśnił mi znajomy w prawie siedzący, osoba sfotografowana może niezgodę wyrazić po opublikowaniu zdjęcia, bo w streetphoto często obiekt jest nieświadomy, że zrobiono mu zdjęcie.
Co ciekawe, znacznie częściej kobiety reagują w taki sposób, jak opisałem wyżej. No, to jednak mniej istotne.
Oczywiście należy zachować zdrowy rozsądek. Bieganie za kimś i pstrykanie bez opamiętania po chwili będzie podchodziło pod nękanie. Najlepiej po prostu pstryknąć, uśmiechnąć się i pójść dalej.
A jak ktoś za Wami pójdzie i usłyszecie "Przepraszam. Czy pan/i mi zrobił/a zdjęcie?"
To nie twórzcie, tylko się przyznajcie, powiedzcie coś miłego i dodajcie, że zdjęcie to może ujrzy światło dzienne za jakieś 70 lat, gdy Wasze wnuki sprzedadzą je do archiwum lub wystawią na aukcję. Albo udawajcie, że nie rozumiecie i mówcie tylko po obcemu, to najpewniej człowiek machnie ręką i sobie pójdzie.
W fotografii ulicznej jesteśmy skazani na interakcję z ludźmi (chyba, że ograniczymy się do psów i miejskich krajobrazów). Warto więc poznać, jak wyglądają pewne kwestie od strony prawnej, bo gdy uśmiechy i miłe słowa zawiodą, to po Waszej stronie stoją paragrafy.
Pamiętajmy jednak o tym, że by być ludźmi. To bardzo pomaga. Nie tylko w robieniu zdjęć.
Rych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz